Nigdy nie byłam zwolennikiem biegania. Zaliczałam się raczej do osób, które lubią rowery. Coś jak podział na ludzi, którzy kochają psy lub koty. Na początku mojej metamorfozy nie byłam w stanie przebiec 5 minut bez zadyszki. Sama siebie też nie nakłaniałam do tego. Jednak robiąc ostatnio kardio, poczułam takiego powera, że postanowiłam spróbować przebiec parę metrów. Po 5 minutach okazało się, że biegnę już 15 minut.
Biegłam dalej. I tak minęło 21 minut. Adrenalina i endorfina tak dały mi kopa, że miałam ochotę krzyczeć z radości. Dokonałam rzeczy niemożliwych dla mnie. Następnego dnia przebiegłam 25 minut. 3-ciego dnia.... 45 minut! :D Nie wiem, czy można to nazwać już uzależnieniem, ale odliczam minuty do kolejnych treningów. 2,5 tygodnia za mną,a ja nie mam dość... Biegam teraz codziennie 5-6 km. Dokonałam niemożliwego. Moje małe-duże zwycięstwo dało mi dodatkowego kopniaka. Potrzebną mobilizację do dalszego działania, ponieważ ostatnio nie umiałam się cieszyć treningami. A tak... jeden sukces. Jedna zmiana sprawiła, że na nowo chcę i wiem, że mogę! :D kto wie, może pod koniec wakacji będę startować w pierwszych maratonach? Nie ma rzeczy niemożliwych :D Szał.Momenty, gdy mam dość, zadaję sobie pytanie, czy to naprawdę zmęczenie, czy może chwila zwątpienia? I biegnę dalej :D Za każdym razem, gdy dobijam do ostatniej minuty mam ochotę krzyczeć, skakać... ogarnia mnie szał radości :D
Mam ochotę wywalić język na wierzch i biec czym prędzej przed siebie :D Bez gracji, bez dziubka do selfi... pot, wiatr, radość i banan na buzi :D Jak Pheabie z Przyjaciół
------------------------------------------------------
ja kreatywnie - KOLORowanka (link)
Super Natalia:) Tak trzymaj:)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;) bardzo mi miło :D
Usuńa nie mówiłam, że jak zaczniesz - nie będziesz mogła przestać :)
OdpowiedzUsuńGratuluję i bardzo się cieszę :)
Nigdy nie sądziłam, że aż tak się w to wciągnę :D biegam teraz codziennie :D i nie mam dość :D jedynie czas i obowiązki mnie ograniczają ;P bo tak, pewnie bym jeszcze dłużej biegała :D
Usuń